prewencyjną cenzurę, zwaną potocznie „banem” ?.
Prewencyjna cenzura była i nadal jest ulubionym narzędziem mentalnych komunistów kneblowania swobody wypowiedzi i ograniczania demokracji. Szczególnie groźni dla wolności słowa są hipokryci, tzw. „farbowane lisy”, z pełnymi ustami frazesów, jakimi to oni nie są bojownikami na froncie demokracji i swobód, a jednocześnie bezwzględnie kneblujący te swobody swoim interlokutorom w internecie.
Odpowiedź na pytanie dlaczego instytucje i różne organizacje, typu rządy, partie polityczne, media społecznościowe stosują w internecie niedozwoloną, prewencyjną cenzurę i blokują niewygodny dla siebie przekaz jest wydaje się oczywista. - to są instytucjonalne „farbowane lisy demokracji”, w rzeczywistości mentalni krypto-komuniści, mający w pogardzie zarówno wolność słowa jak i własność prywatną ( wpis w internecie jest intelektualną własnością prywatną wpisującego i bez jego zgody- o ile wpis nie narusza prawa- nikomu nie wolno tą własnością w jakikolwiek sposób rozporządzać). Z historii wiadomo, że pogarda i gwałcenie demokracji i prywatnej własności od zawsze były cechami mentalnych komunistów i ogólnie wszelkich systemów totalitarnych.
Natomiast odpowiedź na pytanie, dlaczego blogerzy wobec siebie zachowują się niczym mentalni komuniści i stosują prewencyjną cenzurę, moim skromnym zdaniem nie jest taka prosta. Przecież to właśnie im powinno zależeć na jak największej demokracji i swobodzie wypowiedzi. A tymczasem „gnoją” siebie nawzajem, czyli działają absolutnie wbrew swojemu interesowi. Dlaczego zamiast tzw. „banowania”, czyli całkowitego kneblowania swobody wypowiedzi nie usuwają pojedynczych wpisów - jeśli zawierają one wulgarne słowa i obraźliwe epitety ?. Na takie działania prawo polskie w pełni pozwala – na prewencyjną cenzurę, zwaną „banem” nie.
Z własnego wieloletniego doświadczenia w tzw. „blogowaniu” i kontaktu z osobnikami stosującymi wobec mnie prewencyjną cenzurę widziałbym 4 główne kategorie „banujących”.
Osobiście – ponieważ szanuję cudzą własność prywatną- nigdy wobec nikogo nie zastosowałem prewencyjnej cenzury, nie używam wulgarnych słów ani epitetów, a mimo to byłem wielokrotnie „zbanowany”.
Kto więc wobec tego i dlaczego mnie banował?
1. Pierwsza kategoria to tzw. „osobistości internetowe”, umownie nazywając „większego formatu”, np. typu „ziemkiewicze”, „warzechy”, „stankiewicze”, czy „pomniejszego formatu”jak „matki kurki”, „coryllusy”, „stare”, „toyahy” itp..
Wszyscy oni mają usta pełne frazesów o wolności słowa, a w rzeczywistości są to wydaje się w 100% mentalni krypto-komuniści, mającymi w pogardzie zarówno wolność słowa i obowiązujące prawo i własność prywatną. Banują celowo i bezwzględnie każdą osobę , która im udowodni, że się mylą albo że są niekompetentni. Robią to moim skromnym zdaniem z obawy przed ośmieszeniem i uznaniem za niepoważnych dyletantów i tym samy utratą pozycji, jaka posiadają.
2. Druga kategoria „banujących” to – ja ich tak nazywam- „pracownicy internetu”. Do tej kategorii zaliczyłbym władze i pracowników portali oraz blogerów piszących w internecie na zlecenia i za wynagrodzenia. Oni też celowo łamią i z premedytacją polskie prawo.
3. Trzecią kategorię cenzorów, określam jako „lokalne gwiazdy”. Są to osobniki, bardzo aktywne na danym portalu. Mentalnie są to dokładnie tacy sami krypto-komuniści, jak osobniki z kategorii pierwszej i cenzurują dokładnie z tych samych pobudek. Różnica jest jedynie w poziomie intelektualnym i kulturze osobistej.
4. Czwarta kategoria to „zwykli blogerzy”, którzy dlatego „banują” bo :
a. „mogą”
b. „ryba psuje się od głowy”
Powód pierwszy to wielokrotnie potwierdzone eksperymentami psychologicznymi typu „eksperyment Milgrama” i „stanfordzki/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Milgrama
https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanfordzki_eksperyment_więzienny
„upojenie władzą”. W normalnym świecie dana osoba nigdy by nie mogła uniemożliwić swojemu interlokutorowi wypowiedzenia się. Bo żeby to zrobić by go musiała fizycznie zaatakować i zatkać mu np. usta. A to jest karalne.
Powód drugi wynika z faktu, że na stosowanie prewencyjnej cenzury w internecie jest przyzwolenie państwa polskiego. Nikt nikogo nie ściga za to ewidentne łamanie prawa. Co więcej rząd sam stosuje prewencyjną cenzurę. Dzięki praktycznie całkowitej bezkarności zwykłym blogerom czasem jest więc trudno oprzeć pokusie zastosowania prewencyjnej cenzury.
Dlaczego nie ściga się ani portali ani blogerów za stosowanie prewencyjnej cenzury w internecie ?Odpowiedź wydaje się nader prosta – wiele portali i blogerów jest „na służbie” u różnych „panów” i im wszystkim, tym „panom” niezależnie od ”wyznania” jest na rękę maksymalne wzajemnie „gnojenie się” i „żarcie się” zwykłych Polaków. Wzajemne cenzurowanie się ogranicza przepływ informacji i jej dostępność – co też jest kluczowym celem tych „panów” (stosowanie drakońskiej prewencyjnej cenzury podczas tzw. „pandemii” w mediach społecznościowych jest tego ewidentnym dowodem).
Sumując, każdy portal w polskim internecie, który zablokuje możliwość „banowania” udowodni, że dla niego najcenniejszą wartością jest wolność słowa i że jest rzeczywiście dla blogerów, a nie „na służbie” u jakichś „panów”.
No i druga sprawa – zwykli blogerzy. Dopóki nie zrozumieją, że „gnojąc” się „banami” zachowują się niczym mentalni krypto-komuniści, spełniając jednocześnie dla tych „panów” rolę „pożytecznych idiotów”, to raczej niewiele się zmieni.
statystyk