, ale jak Kalemu to bardzo, ale to bardzo źle.

Ostatnio nasiliły się lamenty ze strony, głównie można określić prawicowych tzw. „ambasadorów wolności” na cenzurę prewencyjną. Lamentuje np. pan Sommer, że portal Youtube zamknął mu kilka kanałów i nie może zarabiać. Lamentuje wraz z np. Panem Pińskim, że zamordystyczny rząd PiS zablokował mu stronę Najwyższego Czasu i tym bardziej nie może zarabiać. W tym samym tonie lamentuje nawet – dla mnie „numero uno” ambasadorów wolności i swobody wypowiedzi – sam pan Michalkiewicz. Lamentują i skarżą się na zamordystyczne praktyki nawet panowie Ziemkiewicz i Szymowski. 

A tymczasem pan Sommer około rok temu zablokował pod tekstami na portalu Najwyższy Czas możliwość jakichkolwiek komentarzy i bez słowa wyjaśnienia wprowadził totalną prewencyjną cenzurę. Podobnie postąpił na swoim blogu mój „numero uno” ambasadorów wolności słowa, Pan Michalkiewicz. Ten brak wyjaśnienia to jest wydaje się znak szczególny w/w Panów. Bo jak portal Youtube zablokował kanały, to wyjaśnienie przysłał, a jak ja zapytałem w meilach pana Sommera i Michalkiewicza, dlaczego uniemożliwili zamieszczanie komentarzy, i czy nie uważają że taka totalna prewencyjna cenzura stoi w sprzeczność z tym, co publicznie głoszą, to odpowiedzią była „głucha cisza”. 

Aby być w zgodzie z prawdą, to Pan Michalkiewicz zastosował bardziej kulturalną niż pan Sommer formę „głuchej ciszy”. Napisał mianowicie, że on, choć blog jest jego, to nic na to nie może poradzić, że jest jak jest. Na moje pytanie : jak to?, czy dobrze rozumiem, że on, właściciel nie ma prawa decyzji w tak fundamentalnej sprawie jak stosowanie prewencyjnej cenzury u siebie, wysłał mnie kolokwialnie mówiąc „na drzewo”, wklejając meila do tych co mu stronę zrobili. Czyli sumując, moje zapytania o to dlaczego postępują, jak postępują, w przypadku Pana Sommera i Najwyższego czasu było jak „gadał dziad do obrazu…..”, a pan Michalkiewicz- tu mu trzeba przyznać, że nader kulturalnie, „full bon ton” i „bułkę przez bibułkę - „spuścił mnie na drzewo”.

Oczywiście, jak stosowali totalną prewencyjną cenzurę 
u siebie, tak nadal stosują. Można powiedzieć, że w kwestii priorytetów są niewzruszeni.


Panowie Piński i Szymowski, o których wspominałem wcześniej to też, wydaje się ambasadorzy wolności słowa, „co się zowie”. Jak pisali na Salonie24 potrafili pod każdym, swoim tekstem „zbanować”, czyli prewencyjnie ocenzurować po kilku blogerów naraz. Przypuszczam, że każdy z nich ma całkiem spory „prywatny cmentarzyk”, poległych w nierównej walce z tymi panami o wolność słowa. Z panem Ziemkiewiczem nie miałem kontaktu, ale z tego, co pamiętam, jak był na Salonie24, to pod jego tekstami od „banów” aż się „świeciło”.




I to by było na tyle.